Weekend minął bardzo intensywnie :)
Narobiło się zaległości na blogu, więc w tym tygodniu postaram się
je nadrobić i skrupulatnie opisać wszystko, co się wydarzyło :).
A uwierzcie mi, działo się wiele!
Ale od początku…
Pełni entuzjazmu spotkaliśmy się z Piotrusiem w piątek wieczorową
porą (choć żaden z nas nie jest brunetem)… Z dziecięcym entuzjazmem
i kuliście wzięliśmy się do imprezowania. STOP. Do pracy :)
Równie rozentuzjazmowany jak my był Henryczek, który bardzo chciał
nam pomagać. Albo przynajmniej popatrzeć, co robimy :).
Zaczęliśmy od ukosowania… I już po kilku godzinach, kiedy doukosowaliśmy
się do wręgi C… Bardzo już podekscytowani, stwierdziliśmy:
dobra, nie ukosujemy teraz całości, Wytnijmy tylko sklejkę.
Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy :). Ponieważ okazało się,
że duży pokój jest jednak za mały, przenieśliśmy się na taras
i tam – z radością rzecz jasna – zaczęliśmy wycinać sklejki.
Skarg nie było do dziś, więc zakładam, że mimo iż opisywane wycinanie
miało miejsce o 1 w nocy, sąsiedzi nam wybaczyli :).
Po przyłożeniu… sklejka pasowała idealnie.
Zachęceni sukcesem, ponownie złapaliśmy się za strug i szlifierkę,
i na fali optymizmu zukosowalismy resztę wzdłużników :))).
Za oknem zaczęło już świtać :), po kawusi i pysznych naleśnikach,
które zrobiliśmy sobie na śniadanie, stwierdziliśmy,
że idziemy za ciosem i robimy dalej: poszywamy całe burty i dno :)
Już w okolicach obiadu nasz bolid zaczął wyglądać … jak bolid :))) .
Efekty oceńcie sami :)).
Bądźcie z nami
pozdrawiam
adam/still crazy






