wtorek, 23 lutego 2016

Żyjemy

No dobrze… Muszę się przyznać – i to nawet bez bicia – zaniedbałem bloga.
Doszły mnie jednak słuchy, że są tacy, którzy czytają moje wypociny 
i stanowczo domagają się nowych wpisów.
Cóż, w takim razie po przerwie wracamy do naszej powieści w wydaniu internetowym.
Wiele się przez te długie 2 miesiące wydarzyło, ale zacznijmy od początku.


Bladym świtem pierwszego stycznia, gdy cała stolica przewracała się na drugi bok 
i czekała na ból głowy po sylwestrowych szaleństwach,
ja przetarłem zaspane oczęta i dzielnie stawiłem się w naszej szkutni. 
Na miejscu, klnąc sobie pod nosem cichutko, rozpocząłem żmudny proces 
szlifowania naszej kabinki.
Praca łatwa nie była, a to za sprawą fali mrozów, która jak na złość akurat 
nawiedziła nasz kraj :). Za oknem zawierucha, znaczy odczuwalna temperatura 
- 20 stopni,  w hali -2.  Może to i dobrze, bo ręce mi zgrabiały i szlifierka 
mi do nich niemal przymarzła :)).
Po kilku godzinach pracy było mi już naprawdę chłodno, ale jak mawia klasyk:

Piotrze… melduję wykonanie zadania :).

Kabina była pięknie i schludnie wyszlifowana i czekała już na malowanie.


A co było dalej… Dowiecie się już niebawem w cyklu codziennie 
powieść w wydaniu internetowym

Pozdrawiam i bądźcie z nami
adam/still crazy 2
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz