Na wstępie pozwolę sobie na kilka słów wytłumaczenia. Obiecałem, że w piątek opowiem o malowaniu, ale w związku z pogrzebem Tomka Turskiego uznałem, że będzie to dzień ciszy na naszym blogu.
Wracając zaś do naszej szkutni w uroczym Henrykowie Uroczym… Długo szlifowaliśmy nasz bolid. Długo, bo po szlifowaniu nanieśliśmy poprawki, a potem poprawki poprawek i tak można – jak wiemy – w nieskończoność :) Ale, jak mówią słowa piosenki, kiedyś trzeba powiedzieć sobie "DOŚĆ". Kiedy nareszcie nadszedł dzień malowania, chodziliśmy wkoło łódki, zbierając się, poprawiając ostatnie szlifowanie, sprawdzając pistolet i… Jakoś nie mogliśmy się zabrać do właściwej roboty. Z kłopotu wybawił nas Maciek, który na nas chwilę popatrzył i wziął się za malowanie, pokazując nam przy okazji, co i jak należy zrobić :))))). Przekonaliśmy się, że strach ma wielkie oczy i już po 2 godzinach łódka była cała piękna i dookoła piękna. Pomalowana na szaro bosmanem 5 (otrzymanym od firmy OLIVA) nasza mała łódeczka przeobraziła się w groźny okręt wojenny jej królewskiej mości :)). A co było dalej, opowiem Wam drodzy czytacze już jutro w cyklu codziennie powieść w wydaniu internetowym :). Pozdrawiam i bądźcie z nami
Adam / HMS Still Crazy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz