No dobrze… Muszę się przyznać – i to nawet bez bicia – zaniedbałem bloga. Doszły mnie jednak słuchy, że są tacy, którzy czytają moje wypociny i stanowczo domagają się nowych wpisów. Cóż, w takim razie po przerwie wracamy do naszej powieści w wydaniu internetowym. Wiele się przez te długie 2 miesiące wydarzyło, ale zacznijmy od początku. Bladym świtem pierwszego stycznia, gdy cała stolica przewracała się na drugi bok i czekała na ból głowy po sylwestrowych szaleństwach, ja przetarłem zaspane oczęta i dzielnie stawiłem się w naszej szkutni. Na miejscu, klnąc sobie pod nosem cichutko, rozpocząłem żmudny proces szlifowania naszej kabinki. Praca łatwa nie była, a to za sprawą fali mrozów, która jak na złość akurat nawiedziła nasz kraj :). Za oknem zawierucha, znaczy odczuwalna temperatura - 20 stopni, w hali -2. Może to i dobrze, bo ręce mi zgrabiały i szlifierka mi do nich niemal przymarzła :)). Po kilku godzinach pracy było mi już naprawdę chłodno, ale jak mawia klasyk: Piotrze… melduję wykonanie zadania :). Kabina była pięknie i schludnie wyszlifowana i czekała już na malowanie. A co było dalej… Dowiecie się już niebawem w cyklu codziennie powieść w wydaniu internetowym Pozdrawiam i bądźcie z nami adam/still crazy 2
"Nie możesz przepłynąć morza, stojąc na brzegu i wpatrując się w wodę" - Rabindranath Tagore
wtorek, 23 lutego 2016
Żyjemy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz