środa, 27 kwietnia 2016

Co tam się działo...

Po uroczystym wodowaniu (i tutaj klikamy )
https://www.youtube.com/watch?v=akJNsA_Pj-0
nadszedł czas na… uroczyste chrzciny.
Ale jak mówią Amerykanie: What Happens In Vegas Stays In Vegas.
Spuśćmy zatem zasłonę milczenia na to, co się wydarzyło w Dobiegniewie :).

A co było dalej opowiem Wam już niebawem w naszym cyklu
(prawie) codziennie powieść w wydaniu internetowym..

Pozdrawiam i bądźcie z nami
Adam / still Las Vegas Parano crazy
 




 

wtorek, 19 kwietnia 2016

dawno dawno temu na Morzu Karaibskim...

Przypomniała mi się anegdota, o tym jak na Morzu Karaibskim odbywały się manewry NATO. 
Dowódcą całości był admirał amerykański zaokrętowany na lotniskowcu.
W skład ćwiczącego zespołu okrętów wchodził kanadyjski krążownik, 
weteran drugiej wojny światowej. Pierwszego dnia miał uszkodzenie steru, 
drugiego - awarie kotłów, trzeciego - spięcie w generatorach.
Ostatniego dnia manewrów admirał postanowił zakpić sobie z kanadyjskiej jednostki 
i wysłał do dowódcy krążownika następujące pytanie:
"Zdoła pan rozwinąć szybkość 30 węzłów?"
Dowódca kanadyjskiego krążownika odsygnalizował:
"Naprzód czy wstecz, panie admirale?"


Cóż… z naszymi manewrami było podobnie. W pierwszym tygodniu kwietnia mieliśmy 
się wodować, ale… nie udało nam się skończyć wszystkich zaplanowanych przed 
wodowaniem prac. W drugim… łódka co prawda nareszcie dojechała nad wodę, 
ale w związku z kłopotami przy wodowaniu nie udało się nam jej otaklować, 
a nasz silnik nie wrócił jeszcze z przeglądu.
Wreszcie w miniona sobotę udało nam się otaklować nasz kieszonkowy krążownik, 
zamontować silnik i … nareszcie wypłynąć.
I  cóż, rozwinęliśmy prędkość 30 węzłów :). I tu należy zacytować Piotrusia:

OOOOOOOOO, STARY, ALE ONA … SZYBKO PŁYNIE :))). Szkoda, że tego nie widzieliście, 
ale po minie Piotrka naprawdę widać, że szybko płynie.


A co było dalej opowiem Wam już niebawem w naszym cyklu
(prawie) codziennie powieść w wydaniu internetowym..

Pozdrawiam i bądźcie z nami

Adam / still kieszonkowy krążownik crazy
 










 

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

To już jest koniec...

Po 14 miesiącach radosnej twórczości, nadejszła wiekopomna chwila.

Wstaję – jak w każdą sobotę – o … 4 rano,
o 5 siedzę już w samochodzie.
Mija 6 i docieram do Tarczyna. Godzinę później łódka jest gotowa do
drogi.
O 8 przyjeżdża Robert… szybkie ładowanie na przyczepę i w drogę!
Chwilę po 11 jesteśmy już w gościnnej przystani wodnej Dobiegniewo i
wtedy dopiero zaczynają się schody :))).

14.00 – Łódka podniesiona, płetwa kilowa przykręcona, łódka gotowa
do wodowania

14.15 – Okazuje się, że przyczepa slipowa nie pasuje.

16.00 – Zmieniamy ?? (CO) przyczepy. Jest lepiej, ale nadal nie jest
dobrze.

17.00 – Robimy przedziwną konstrukcję z jednej przyczepy, sterty opon
oraz desek, na której spoczęła nasz łódeczka… Wstępuje w nas nowy
duch.

17.30 – Kiedy już wydaje się, że wszystko idzie dobrze, a łódka
bezpiecznie spłynęła do wody,
kil naszej kaczuszki więźnie i nie możemy jej ruszyć. Przyczepy
zresztą też. Ani w lewo, ani w prawo. Ani w przód, ani w tył.

18.30 – Wreszcie… Po długiej walce, udaje się uwolnić naszą
łódkę, która spokojnie dopływa do pomostu.

19.00 – Szok i niedowierzanie! Przyczepa wyjeżdża z wody do góry
kołami.

19.15 – Ruszamy do domu

20.00 – Tankuję

21.00 – Zabijam zająca… Przypadkiem… Naprawdę przypadkiem –
wyskoczył prosto pod koła!

22.00 – Wracam do domu.

I to już cała sobotnia historia.

Na koniec, w imieniu Piotra i swoim, chcę bardzo podziękować Ryszardowi,
Waldkowi, Maćkowi i Robertowi  za pomoc, pomysły i… wredne żarty

A co było dalej opowiem Wam już niebawem w naszym cyklu
(prawie) codziennie powieść w wydaniu internetowym..

Pozdrawiam i bądźcie z nami

Adam / still crazy













 

wtorek, 5 kwietnia 2016

Time to say goodbye...

Time to say goodbye
Paesi che non ho mai
Veduto e vissuto con te
Adesso si li vivro
Con te partiro
Su navi per mari
Che io lo so
No no non esistono piu
It's time to say goodbye


Jak śpiewał Andrea Bocelli :)))
I my – znaczy ja i Piotr – również musimy zaśpiewać: "Time to say goodbye" 
gościnnym progom stolarni w Tarczynie. Przez ostatni miesiąc, 
kiedy głównie milczeliśmy, udało nam się zakończyć budowę naszej małej łódeczki 
i w tej chwili nasz bolid niecierpliwie czeka już na wodowanie :)). 
My oczywiście również się niecierpliwimy i, nie ukrywam, stresujemy tym wielkim dniem, 
który nadchodzi po czternastu miesiącach ciężkiej pracy.

A co było dalej i jak przebiegło wodowanie opowiem Wam już niebawem w naszym cyklu
(prawie) codziennie powieść w wydaniu internetowym..

Pozdrawiam i bądźcie z nami

Andrea Bocelli /Still Crazy