Jak zapewne zauważyliście, na burtach naszego jachtu pojawiły się naklejki. Dzięki nim nasz bolid wygląda już jak … bolid. Naklejki to dzieło i zasługa naszego przyjaciela Radka z Miasta Łodzi. Już jakiś czas temu obiecał, że je dla nas przygotuje i jak widać, słowa dotrzymał. Ponieważ to już tradycja że w takich sytuacjach na naszym blogu pojawia się tekst lub cała piosenka, nie inaczej będzie i tym razem. Nie było łatwo znaleźć utwór z motywem kleju, ale dla naszego dobroczyńcy wszystko! A zatem Radku wielkie dzięki i specjalnie dla Ciebie piosenka w wykonaniu zespołu RAMONES - Now I Wanna Sniff Some Glue https://www.youtube.com/watch?v=FwJnnf1Ogcw A co było dalej, dowiecie się już niebawem w naszym cyklu (prawie) codziennie powieść w wydaniu internetowym.. Pozdrawiam i bądźcie z nami adam/ still Sniff Some Glue crazy
"Nie możesz przepłynąć morza, stojąc na brzegu i wpatrując się w wodę" - Rabindranath Tagore
środa, 9 marca 2016
Z kejem czy bez?
poniedziałek, 7 marca 2016
Już jest wiosna!
Już jest wiosna! dłuższe dnie! kwiaty/maszty rosną! głupie, nie? Chcąc skorzystać z wiosennej aury, zapowiadanej przez znany serwis pogodowy, postanowiliśmy ponownie postawić maszt, aby sprawdzić, czy długość stalówek jest prawidłowa. Drugą, niemniej ważną misją było wywiercenie otworów pod mocowanie płetwy kilowej. Pełni zapału i wiosennego wigoru, punktualnie o 8 spotkaliśmy się przy łódce i rozpoczęliśmy naszą sobotnią radosną przygodę (która, ze względu na rodzinne zawiłości, w tym tygodniu wyjątkowo wypadła w niedzielę). Pogoda była wiosenna… ale, hm… powiedzmy, że typowa dla niektórych regionów Szkocji. Czyli w kratkę. Deszcz zacinał też jakby po szkocku, lekko z ukosa. Ale skoro już zaplanowaliśmy, że robimy… to robiliśmy swoje, a deszcz robił swoje :). I tak… Stawiamy maszt… Deszcz zacina lekko z ukosa. Maszt stoi, stalówki pasują, podwięzi przykręcone… Deszcz słabnie, pozostaje romantyczna mżawka. Kładziemy maszt, chowamy do hangaru, rozpoczynamy wiercenie otworów pod kil… Deszcz się wzmaga i już mamy regularną ulewę! Kończymy wiercenie, szablon przygotowany … Deszcz nie ustaje. Praca skończona, łódka wjeżdża do hangaru… Deszcz? Jaki deszcz? Mamy błękitne niebo i piękne słońce. Po kilku godzinach pracy, przy tej pięknej wiosennej aurze, nie było na nas suchej nitki. Ale za to radość była wielka, stalówki pasują, a otwory są nawiercone. P.S. Przy okazji udało się umyć łódkę i sprawdzić szczelność zejściówki. Próba wypadła pomyślnie. A co było dalej, opowiem Wam drodzy czytacze już niebawem :) Pozdrawiam i bądźcie z nami adam / still Już jest wiosna! crazy
czwartek, 3 marca 2016
Pstryk
Sterczy w ścianie taki pstryczek,
Mały pstryczek-elektryczek,
Jak tym pstryczkiem zrobić pstryk,
To się widno robi w mig.
Bardzo łatwo:
Pstryk - i światło!
Pstryknąć potem jeszcze raz,
Zaraz mrok otoczy nas.
A jak pstryknąć trzeci raz-
Znowu dawny świeci blask.
Taką siłę ma tajemną
Ten ukryty w ścianie smyk!
Ciemno - widno -
Widno - ciemno.
Któż to jest ten mały pstryk?
Może świetlik? Może ognik?
Jak tam dostał się i skąd?
To nie ognik. To przewodnik.
Taki drut, a w drucie PRĄD.
Robisz pstryk i włączasz PRĄD!
Elektryczny bystry PRRRRĄD!
I skąd światło?
Właśnie stąd!
I … to jest cala nasza wiedza o PRĄDZIE. A ponieważ wyposażenie naszego bolidu
wymaga prądu, a my jako ludzie oświeceni potrzebujemy światła, doszliśmy do wniosku,
że … tym razem trzeba wezwać fachowca.
Fachowcem okazał się Pan Michał Ratajczak reprezentujący
firmę http://www.switchpanels.eu/, który w przystępny sposób, niczym
czterolatkom, wytłumaczył nam, co jest potrzebne. A następnie przygotował
dla nas piękną… nową… tablicę z pstryczkami-elektryczkami.
Żeby dodatkowo ułatwić nam zadanie, do rozdzielni dołączył kabelki, które pięknie
opisał, żebyśmy wiedzieli, co gdzie mamy wetknąć. A my, cóż, a myśmy to tak po ludzku,
po ludzku … no nieważne :). Istotne, że tablica jest zamontowana, a kable poprowadzone.
A co było dalej, dowiecie się już niebawem z naszego cyklu (prawie)
codziennie powieść w wydaniu internetowym.
pozdrawiam i bądźcie z nami
adam/ still pstryczek-elektryczek crazy
środa, 2 marca 2016
a tymczasem...
Tymczasem nadeszła wiekopomna chwila! W dniu, w którym Kuba i Piotr – niczym Right Said Fred – rozgrzewali publiczność do czerrrrrwoności, przedstawiając projekt naszych małych wielkich regat – Tu przewidziane są gromkie brawa dla chłopaków – my w pocie czoła pracowaliśmy nad naszym bolidem, aby zdążyć na start :)). Jako, że wszystko wskazuje, iż prace zbliżają się ku końcowi (wiem, trudno w to uwierzyć, ale jednak), przyszedł moment aby postawić maszt. Muszę się przyznać … że był to jeden z tych momentów, których poważnie się obawiałem. Okazało się jednak, że strach ma wielkie oczy. Cała operacja poszła szybko, sprawnie i bez strat w ludziach :))). Czyli flaga na maszt! Tarczyn jest nasz :). A teraz klikamy w galerię i podziwiamy nasze ferrari w całej okazałości. A co było dalej… opowiem Wam już niebawem w cyklu (prawie) codziennie powieść w wydaniu internetowym. Pozdrawiam i bądźcie z nami adam / still flaga na maszt crazy
Subskrybuj:
Posty (Atom)